Od rana telefony gen. Składkowskiego były coraz więcej niespokojne. Domagał się on szybkiej pomocy. Łatwo było się domyślić, w jakim położeniu załoga MSW się znajdowała. Otoczona, bez żywności, bez snu i wobec doskonałego żołnierza — podchorążych... Toteż w godzinach rannych otrzymałem rozkaz przebicia się do MSW i podania ręki jej załodze. [...] Bez oporu zaczęliśmy się posuwać naprzód. Wobec tego, że po stronie przeciwnej ukazały się samochody pancerne, kazałem [...] oddać po 1–2 strzały naprzód wzdłuż Marszałkowskiej, a następnie wzdłuż Alej Ujazdowskich. W krótkim czasie dotarliśmy Marszałkowską do gmachu MSW [...].
Zostałem serdecznie powitany przez załogę MSW, która znajdowała się na pierwszym piętrze. Parter do tego czasu zajmował „przeciwnik”. Na schodach — improwizowane barykady ze stołów, krzeseł i zwiniętych w wałki chodników. Po śladach kul na ścianach widać było, że tu nie były żarty... Gdzieniegdzie ślady krwi na podłodze. [...]
Przyprowadzono do mnie wziętego do niewoli podchorążego. Był bardzo nieszczęśliwy. Rozmawiałem z nim przez dłuższą chwilę. Między innymi zapytałem, czy wiedział, przeciwko komu walczył. Wiedział. Na zapytanie, czy wie, kim jest Marszałek Piłsudski, odpowiedział entuzjastycznie. Ten jego entuzjazm nie wypływał ze strachu, nie była to chęć ulżenia swego losu. Był to — jak się przekonałem — bardzo dzielny żołnierz. Według jego słów, walczył wbrew swemu przekonaniu, ale z obowiązku — gdyż wiązała go przysięga. Przysięga posłuszeństwa swoim przełożonym. [...]
Zadawałem mu pytania, z jakiego jest oddziału, jak silny jest jego oddział itp. [...] Na wszystkie pytania odpowiadał jednym zdaniem: tego nie mogę powiedzieć. Próbowałem go zastraszyć, wyjmując pistolet z pochwy. Był przygotowany, że po ponownej odmowie odpowiedzi zostanie zastrzelony. Mimo to ta sama odpowiedź z dodatkiem: „Proszę mnie zastrzelić, ale ja powiedzieć nie mogę”. Uściskałem chłopca i ucałowałem z radości...
Potem powiedział z widocznym zaufaniem: „Panie pułkowniku, taka hańba, jestem jeńcem, ja chyba tego nie przeżyję”. Pocieszyłem go, jak mogłem, i kazałem mu odmaszerować do Komendy Miasta.
Warszawa, 14 maja
Ludwik Kmicic-Skrzyński, Przewrót Majowy 1926 roku, Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie, sygn. 24/5/2/1/A.11a, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.